Lokalizator w aucie KPRP. Pojawił się nowy trop
Latem tego roku odkryto, że w jednym z aut należących do Kancelarii Prezydenta jest zainstalowany lokalizator niewiadomego pochodzenia. Urządzenie to pozwala śledzić położenie auta w czasie rzeczywistym.
Informator mediów mówi, że pirotechnicy znaleźli lokalizator przy okazji przeprowadzania rutynowej procedury sprawdzenia, czy w aucie, które miało jechać w kolumnie głowy państwa, nie ma podłożonego ładunku wybuchowego. Zaznaczono, że urządzenie znaleziono w pojeździe innym niż limuzyna prezydenta.
– Pirotechnicy zwrócili uwagę na dziwne urządzenie podczepione pod auto. To był lokalizator. Zagotowało się, bo nie było wiadomo, kto zainstalował to urządzenie. Okazało się, że ten samochód mógł jeździć z tym urządzeniem przez kilka miesięcy i był w tym czasie nieraz włączany do składu kolumny prezydenta, w tym podczas jego wyjazdów do Ukrainy – przyznaje rozmówca SOP.
Trop prowadzi na wschód
Jak jednak teraz informuje "Rzeczpospolita", urządzenie wykryła na lotnisku w Katowicach straż graniczna, a nie jak wcześniej twierdziły media Służba Ochrony Państwa.
Jeden z wątków rozważanych w śledztwie mówi obcych służbach, które miały zainstalować lokalizator. Dziennikarze dowiedzieli się, że "tropy prowadzą na Wschód". Ta sytuacja poważnie obciąża funkcjonariuszy SOP. – Kontrola aut i ochrona najważniejszych osób w państwie jest iluzoryczna – twierdzi informator "Rz".
–Jeśli potwierdzi się w śledztwie wątek wschodni, to znaczy, że zainstalowali go np. Rosjanie i ich służby. Gdyby to była prawda, to mielibyśmy niezwykle groźną sytuację - ocenia oficer związany ze służbami.
Co ciekawe nie można wykluczyć o wiele bardziej przyziemnego rozwiązania zagadki. Kilka lat temu w pojazdach w pojazdach przewożących niższych rangą pracowników zainstalowano lokalizatory GPS. Nie jest wykluczone, że to właśnie ten lokalizator, którego kilka lat temu nikt nie zdemontował.